Objazd wyspy samochodem
Nasz drugi i ostatni dzień na wyspie postanowiliśmy wykorzystać do maksimum – za pomocą samochodu z wypożyczalni udaliśmy się na przejażdżkę po wyspie. W pierwszej kolejności udaliśmy się do Jardín Canario – ogrodu botanicznego z pięknymi okazami roślinności typowej dla wyspy. Szczególne wrażenie zrobiły na nas ogromnej wielkości kaktusy.
Później postanowiliśmy się wspiąć na 569 metrów ponad poziom morza na punkt widokowy przy kraterze Pico de Bandana – Caldera de Bandama skąd podziwialiśmy widok na wschodnią część wyspy. Na górze zasmakowaliśmy również owoców opuncji (figa kaktusowa) rosnących na każdym przydrożnym kaktusie – degustacja zakończyła się oczywiście wieloma wbitymi drobnymi kolcami we wszystkie możliwe części ciała (no prawie wszystkie).
Aby chwilę odpocząć wybraliśmy się do najstarszego ośrodka turystycznego w południowej części Gran Canarii a mianowicie miasta Maspalomas gdzie zjedliśmy obiad na promenadzie wzdłuż plaży. Maspolomas słynie jednak przede wszystkim z parku krajobrazowego Dunas de Maspalomas, który krajobrazem przypomina Saharę. Obowiązkowo wspinaliśmy się na wydmy z piasku – warto wiedzieć, iż miejsce to jest bardzo popularne nie tylko wśród turystów ale również naturystów i członków społeczności LGBT więc w przypadku podróżowania z dziećmi wcześniej warto dokonać ich szybkiego uświadomienia w tych kwestiach (jeśli do tej pory nie mieliśmy takiej okazji :).
Autostradą GC-1 wzdłuż południowej części wyspy udaliśmy się do ostatniego punktu naszej wycieczki Puerto de Mogán zwanego Białym Miasteczkiem gdzie podziwialiśmy cudowną architekturę podczas zachodu słońca (charakterystyczne białe budynki oraz w skale). Wydawać by się mogło, iż powrót z naszej wycieczki będzie polegał na nudnej jeździe po autostradzie wzdłuż południowo-wschodniej części wyspy. Nic bardziej mylnego aby dostarczyć sobie nowych wrażeń postanowiliśmy wrócić do Las Palmas za pomocą drogi lokalnej GC-200 wiodącej zachodnią wulkaniczną częścią wyspy.
Dość powiedzieć, iż pokonanie odcinka 80 km zajęło nam ponad 2 godziny (drogą GC-1 dojazd do stolicy zajął by nam nie więcej niż 1 godzinę). Po raz pierwszy cieszyłem się z małego i zwrotnego samochodu z wypożyczalni, który całkiem nieźle radził sobie z pokonywaniem wszystkich zakrętów. Droga wiła się niemiłosiernie i była bardzo wąska, wielokrotnie prowadziła wzdłuż urwisk i bloków skalnych – teren wokół wydawał się być dziki i niedostępny – nasz stan niepokoju pogłębiał fakt, iż w trakcie wjazdu na górę zaczął padać deszcz. Nagrodą za ten wyczyn były zapierającej dech w piersiach widoki na rozświetloną wyspę oraz niezapomniane wrażenia z jazdy.
Zdecydowanie chciałbym jeszcze raz wybrać się na wycieczkę w te mało dostępne rejony wyspy – tym razem jednak zamieniając samochód na rower i do tego w wcześniejszej porze dnia.